|
|
Society »
Anachrasis: Wygnany w niepamięć Author of this text: Paweł Fijałkowski
Starożytni
Grecy zaliczali Scytów, zamieszkujących ziemie położone na północ od Morza
Czarnego, do ludów barbarzyńskich. Uważali, że nie ma wśród nich i nigdy
nie było ludzi uczonych, może z wyjątkiem na pół legendarnego Anacharsisa.
Młodzieniec ów żył w początkach VI w. p.n.e. i pochodził z królewskiej
rodziny, sprawującej władzę nad jednym z plemion scytyjskich. Jak dowiadujemy
się od piszącego w III w. n.e. Diogenesa Laertiosa („Żywoty i poglądy słynnych
filozofów" I 101), jego ojcem był Gnuros, matką zaś nieznana nam z imienia
Greczynka.
Nie
wiadomo, czy Anacharsis został wysłany do Grecji przez swych rodziców, pragnących
by zapoznał się z jej życiem społecznym i kulturą, czy też wyruszył w podróż pchany ciekawością świata. Zdaniem żyjącego w II w. n.e. historyka
Sosikratesa z Rodos (cytowanego przez Diogenesa Laertiosa, „Żywoty …" I 101), przybył do Aten w czasie, gdy archontem eponymem (najwyższym urzędnikiem i sędzią) był Eukrates, czyli w 592 r. p.n.e. Ale inne źródła pozwalają
przypuszczać, że nastąpiło to kilka lat wcześniej. Wkroczywszy w mury
miasta nawiązał znajomość z Solonem, co stało się ponoć w dość
zabawnych okolicznościach.
Jak
zapisał Plutarch z Cheronei (ok. 50 — ok. 120 n.e.) w swych „Żywotach równoległych"
(„Solon" 5), Anacharsis zapukał do drzwi jego domu i zawołał, że pewien
przybysz chciałby zawrzeć z nim przyjaźń i zostać jego gościem. Solon
odpowiedział mu, że najlepiej jest zawierać przyjaźnie u siebie w domu. Ale
młody Scyta nie dał się zbić z tropu i stwierdził dowcipnie, że skoro
Solon jest u siebie może przyjąć go jako przyjaciela i gościa. Natomiast według
piszącego około 200 r. n.e. filozofa Hermipposa ze Smyrny, Anacharsis polecił
jednemu ze sług Solona, by przekazał swemu panu, że pragnie się z nim widzieć i jeśli to możliwe zostać jego gościem. Gospodarz kazał służącemu
odpowiedzieć, że jako gości przyjmuje się z reguły tylko rodaków. Wówczas
Anacharsis wszedł do wnętrza domu i sam powiedział Solonowi, że jest przecież
we własnej ojczyźnie i ma prawo do tego, by zostać przyjęty jako gość.
Zapewne powołał się na swą matkę Greczynkę i wyniesioną z domu dobrą
znajomość języka greckiego.
W
każdym bądź razie, zaskoczony śmiałością i elokwencją przybysza Solon
przyjął go do swego domu. Mieszkali razem przez kilka lat, jak twierdzi
Plutarch także w czasie, gdy ów wielki prawodawca podjął w 594 r. p.n.e.
reformę ateńskiej państwowości. Jak wiemy, wprowadzone przez niego prawa
określały zasady greckiej miłość mężczyzny i chłopca (czyli pajderastii) i czyniły ją rdzeniem ateńskiego systemu wychowania młodzieży. Co więcej,
sam Solon był wielbicielem pięknych chłopców, a swym uczuciom do nich dawał
wyraz w poezji. Pośród zachowanych do naszych czasów fragmentów jego utworów
znajdujemy poniższy dwuwiersz (fragment 25; tłum. B. Wierzbicka):
"Gdy w zniewalającym rozkwicie młodości zakochał się w chłopcu,
tęskni za jego udami i słodyczą warg".
Czy
taki właśnie charakter miały stosunki Anacharsisa z Solonem, nie wiadomo.
Dalszy bieg zdarzeń pozwala przypuszczać, że miłosny związek z mężczyzną
mógł odpowiadać młodemu Scycie, poszukującemu swego miejsca w świecie.
Uwielbiał greckie biesiady, na które ateńscy mężczyźni przybywali ze swymi
kochankami, by pijąc wino spędzać czas na dyskusjach i słuchaniu gry flecistów.
Toteż gdy ktoś zapytał go kiedyś, czy w Scytii są flety, ponoć odpowiedział
skromnie: „Nie ma tam nawet winnej latorośli" (Diogenes Laertios, „Żywoty
…" I 104). Musimy w tym miejscu wyjaśnić, że krzew ten dostarczał zarówno
surowca do produkcji wina, jak i wyrobu fletów. Ale gdy jeden z Ateńczyków
szydził z jego scytyjskiego pochodzenia, powiedział z dumą: „Dla mnie hańbą
jest moja ojczyzna, ty natomiast jesteś hańbą dla swej ojczyzny". Otwarty
sposób wyrażania się Anacharsisa zrodził ponoć powiedzenie „mówić jak
Scyta" (tamże, I 101, 104).
Przypisywane mu wypowiedzi, odnoszące się głównie do greckiej
obyczajowości znajdujemy w pismach wielu antycznych autorów. Trudno dziś
stwierdzić, czy choćby niektóre z nich rzeczywiście zawierają wyrażane
przezeń poglądy, aczkolwiek w większości pochodzą z jego epoki. Anacharsis
napisał ponoć również poemat o prawach Scytów i Greków, skromnym życiu i sztuce wojennej oraz 10 listów. Te ostatnie powstały jednak dopiero w I połowie
III w. p.n.e. i są dziełem filozofów ze szkoły cyników. Widzieli oni w na
poły legendarnym przybyszu z Północy człowieka o nieskażonej naturze,
wolnego od krytykowanego przez nich, nadmiernego przywiązania do uciech
cielesnych.
Anacharsis
nie był jednym z wielu wędrujących po świecie młodych ludzi. Wiedziano, że
pochodził z królewskiego rodu, toteż zapewne przyjmowano go jako wyjątkowego
gościa i zapamiętano na długo. Choć jego lud uważano za „barbarzyński",
podziwiano pragnienie poznania tego co greckie. Być może uczęszczał wraz ze
swymi greckimi rówieśnikami na zajęcia do gimnazjonów i słuchał wykładów
najwybitniejszych filozofów tego czasu. Według żyjącego w V w. p.n.e.
Herodota („Dzieje" IV 76) zwiedził „wiele krajów", wykazując „sporo
mądrości". Prawdopodobnie przebywał przez pewien czas w Sparcie, podobno
odwiedził wyrocznię pytyjską w Delfach oraz króla Lidii Krezusa.
Wracając w ojczyste strony, Anacharsis przepływał przez cieśninę Hellespont
(Dardanele) i zatrzymał się w Kyzikos. Mieszkańcy miasta obchodzili właśnie
święto ku czci Matki Bogów, czyli wywodzącej się z Bliskiego Wschodu bogini
Kybele, zwanej także Wielką Matką. Młodego Scytę zafascynowały zwiewne i barwne stroje kapłanek i kapłanów, ekstatyczne śpiewy i tańce oraz orgie
seksualne, w trakcie których kapłanki i kapłani oddawali się pogrążonym w transie wyznawcom Wielkiej Bogini. Z ochotą przyłączył się do obrzędów i jak dowiadujemy się od Herodota („Dzieje" IV 76) — ślubował bogini, „że
jeżeli cało i zdrowo wróci do domu, będzie jej składał ofiary tak samo,
jak to widział u Kyzikeńczyków i ustanowi całonocne święto".
Słowa
te możemy rozumieć w ten sposób, że Anacharsis dostąpił wtajemniczenia w kult Kybele i został jej kapłanem. Nie wykluczone, że podobnie jak wielu
wyznawców bogini poddał się kastracji. Wkroczył na drogę życia, które
wyrażało jego naturę. Trudno dziś stwierdzić, czy był homoseksualistą o skłonnościach transwestytycznych, czy może transseksualistą. Gdyby żył
dzisiaj, pewnie zostałby drag qeen albo poddał się operacji zmiany płci. W tamtych czasach mógł jedynie poświęcić się kapłaństwu Kybele lub innego,
podobnego jej bóstwa. W każdym bądź razie nie spodziewał się zapewne, że
dokonany przez niego wybór zaowocuje tragedią.
Po
powrocie w rodzinne strony, Anacharsis zapewne długo opowiadał swemu bratu, królowi
Sauliosowi i plemiennym dostojnikom, o tym czego nauczył się przebywając wśród
Greków. Według opowieści zasłyszanej przez Herodota od mieszkańców
Peloponezu („Dzieje" IV 77) miał powiedzieć, że „wszyscy Hellenowie
zajmują się wszelkiego rodzaju umiejętnościami — z wyjątkiem Lacedemończyków;
ale tylko z tymi można prowadzić rozumna rozmowę". Jak widać, imponowała
mu typowa dla Spartan zwięzłość formułowania myśli. Bardzo prawdopodobne,
że mówił także o zmianach jakie można by na wzór grecki przeprowadzić wśród
Scytów.
Zapewne
zdawał sobie sprawę, że nie prędko przekona swych rodaków do kultu Kybele.
Toteż pewnej nocy, w tajemnicy przed rodziną i dworem udał się w bezludną
okolicę, porośniętą lasem. „Tam skrywszy się — pisze Herodot
("Dzieje" IV 76) — dopełnił ku czci bogini całego obrzędu, przy czym w ręku
trzymał bęben i obwieszony był świętymi obrazkami". Obrazki te
przedstawiały zapewne Kybele i jej oblubieńca Attisa. Nie zdawał sobie
sprawy, że był śledzony przez jakiegoś człowieka, który natychmiast doniósł o wszystkim królowi Sauliosowi. Zbulwersowany władca kazał zaprowadzić się w leśne ostępy i „widząc, co Anacharsis wyprawia, zabił go strzałą z łuku".
Herodot
tłumaczy oburzenie i bezwzględność króla powszechną wśród ludów
scytyjskich niechęcią do obcych obyczajów. Wyjaśnienie to budzi jednak pewne
wątpliwości. Wszak mężczyźni przechodzący mistyczną przemianę w kobiety
nie byli zjawiskiem nieznanym ich kulturze. Opisując zwyczaje Scytów, Herodot
wspomina, że niektórzy z nich cierpieli na specyficzną dolegliwość, nazwaną
przezeń „chorobą zniewieścienia" („Dzieje" I 105). Ludzie ci
przywdziewali żeńskie szaty i być może poddawali się kastracji, skoro zwano
ich „enareami", czyli „kastraci". W innym zaś miejscu historyk ten
stwierdza, że „enareami" byli kapłanami-wróżbitami łączącymi w sobie
cechy obu płci („Dzieje" IV 67). Pozwala to przypuszczać, że funkcję tę
powierzano głównie homoseksualistom-transwestytom lub transseksualistom.
Rzecz
jasna, odprawiane przez Anacharsisa obrzędy były zapewne odmienne od tych
praktykowanych przez scytyjskich kapłanów-kastratów i postronnym obserwatorom
mogły wydawać się czymś zupełnie obcym. Lecz czy właśnie dlatego wzbudziły
aż tak dużą niechęć i pchnęły króla Sauliosa do zamordowania własnego
brata? Sprawa ta zdaje się mieć drugie dno.
Wprawdzie kultowe przeistaczanie się mężczyzny w istotę żeńską nie
było potępiane lub karane przez Scytów, jednakże reguła ta mogła mieć wyjątki.
Wiele starożytnych ludów wiązało cechy niezbędne panującemu lub wodzowi,
takie jak władczość i waleczność, z męską aktywnością seksualną. Jest
więc bardzo prawdopodobne, że religijnej zmianie płci nie mogli poddawać się
członkowie królewskiego rodu, że w tym przypadku uważano ją za hańbiącą
zarówno dla poddającego się jej, jak i dla jego rodziny. Herodot kończy swą
opowieść uwagą, że „jeszcze teraz, jeśli kto zapyta o Anacharsisa, mówią
Scytowie, że go nie znają"("Dzieje" IV 76).
Inna
wersja zdarzeń, przytaczana przez Diogenesa Laertiosa („Żywoty …" I 102), mówi, że Anacharsis został postrzelony przez swego brata-króla podczas
polowania i zmarł. Zdaniem tego autora Saulios zamordował go, ponieważ
zamierzał przeprowadzić w swej ojczyźnie reformy w duchu greckim. Jak się możemy
domyślać, ich wzorem byłoby prawodawstwo Solona. Pełen podziwu Diogenes
Laertios uczcił pamięć marzycielskiego Scyty następującym epigramem (tłum.
W. Olszewski i B. Kupis):
"Gdy
wrócił Anacharsis do Scytii po podróżach,
chciał,
by wszyscy żyli według greckich zwyczajów.
Nie
zdążył słów swych dokończyć,
skrzydlata
strzała porwała go do bogów".
Dziś
moglibyśmy powiedzieć, że pod pewnymi względami świat mało się zmienił.
Ponad dwa i pół tysiąca lat później wielu naszych rodaków pała świętym
oburzeniem do wszystkich, którzy — jak Anacharsis — idąc za głosem swej
natury przyjmują „obce obyczaje". A iluż jemu podobnych wymazywano przez
stulecia ze zbiorowej pamięci, ponieważ nie pasowali do boguojczyźnianego
obrazu naszej kultury.
Literatura:
C.-F., Collatz, Anacharsis, w: Der neue Pauly. Enzyklopädie
der Antike, t. 1, Stuttgart-Weimar 1996.
Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych filozofów,
opr. I. Krońska, Warszawa 1988.
H.F. Döbler, Kultur — und Sittengeschichte der Welt. Eros. Sexus. Sitte, München
1971.
Herodot, Dzieje, tłum. S. Hammer, t. 1-2, Warszawa 1959.
Plutarch, Werke. Vergleichende Lebensbeschreibungen, tłum.
J.G. Klaiber, t. 2, Stuttgart 1827.
C. Reinsberg, Obyczaje seksualne starożytnych Greków, tłum.
B. Wierzbicka, Gdynia 1998.
W. Schmid, Anacharsis, w: Paulys Real-Encyclopädie
der classischen Altertums-Wissenschaft, t. 2, Stuttgart 1894.
« (Published: 27-09-2003 )
Paweł Fijałkowski Doktor historii, ur. 1963 r., archeolog i historyk, adiunkt w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie, zajmuje się dziejami Żydów w dawnej Polsce (X-XVIII w.), historią protestantyzmu na ziemiach polskich do 1945 r. oraz homoerotyzmem w starożytnej Grecji i Rzymie. Number of texts in service: 5 Show other texts of this author Newest author's article: W kręgu miłośników i lubych | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2740 |
|